
Cristian Ansaldi w rozmowie z Cronache di Spogliatoio odkrył przed dziennikarzami emocjonalny moment ze swojego życia. 37-letni Argentyńczyk dołączył do Nerazzurrich w 2016 roku i spędził w czarno-niebieskich barwach jeden sezon.
- Kiedy trafiłem do Interu w 2016 roku lekarze odkryli, ze mój syn ma raka. To było coś, co odcisnęło duże piętno na moim życiu. W tym momencie myślisz "Mam pieniądze, mam wielu przyjaciół - ale jaki to wszystko ma sens, jeśli życie pokazuje Ci, że najważniejszą rzeczą, jaką masz, jest to, że nagle możesz stracić syna?".
- W takich trudnych chwilach można zakwestionować wszystko. Zawsze pozostawałem blisko związany ze swoją wiarą. Czułem w sobie niesamowity spokój. Wiele można zrobić, ale ostatnie słowo zawsze należy do Boga.
Komentarze (3)