
Od kilku lat w europejskiej piłce jesteśmy świadkami coraz bardziej spektakularnych transferów piłkarzy, za których płacone są horrendalne sumy. Powoduje to, że coraz rzadziej mamy okazję oglądać na boiskach zawodników od lat występujących w jednej drużynie, ponieważ przywiązanie do barw klubowych przestało się po prostu opłacać. Na szczęście od każdej reguły są wyjątki, a z takimi mamy do czynienia na przykład w największych klubach Serie A.
Jeszcze w ubiegłym sezonie w aż trzech zespołach, Romie, Juventusie i Milanie, występowali piłkarze będący wierni barwom swoich drużyn niemal od początku kariery, co wywindowało ich nazwiska do rangi symbolu danej ekipy. Jednak z prawdziwym fenomenem mamy do czynienia w Interze Mediolan, ponieważ tym, kim dla Romy jest Totti, dla Juventusu Del Piero, a do niedawna dla Milanu był Maldini, dla zespołu czarno – niebieskich jest Javier Zanetti. Co odróżnia kapitana Interu od pozostałej trójki i czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym? Przede wszystkim jest on obcokrajowcem, w przeciwieństwie do swoich włoskich „odpowiedników”. Drugą zasadniczą różnicą jest fakt, iż nie jest on wychowankiem ani Interu, ani żadnej innej włoskiej ekipy. Piłkarskiego rzemiosła uczył się bowiem w Argentynie, skąd w 1995 roku przybył na Półwysep Apeniński i zasilił szeregi Mediolańczyków.
Solidna firma
Przez 14 lat gry w Interze Zanetti stał się synonimem piłkarza niezwykle solidnego, nieschodzącego nigdy poniżej pewnego wysokiego poziomu, dysponującego żelazną kondycją i wielkim sercem do walki. Mimo iż nigdy nie był typem zawodnika czarującego kibiców swoją techniką, wspaniałymi zwodami czy pięknymi bramkami, jego pozycja w zespole stopniowo rosła a kibice darzyli go coraz większa sympatią. O tym jak mocną pozycję zdołał sobie wypracować w Interze, świadczy fakt, że mimo wielu zmian szkoleniowców czy rewolucji kadrowych, jakie zespół Nerazzurrich przechodził niemal rokrocznie, Zanetti zawsze znajdował uznanie w oczach trenerów i stanowił o sile swojego zespołu.[hide] Spowodowało to, że po zakończeniu kariery przez Giuseppe Bergomiego przejął opaskę kapitana i gra w niej do dziś, zyskując sobie przy tym przydomek „Il Capitano”. W koszulce w czarno-niebieskie pasy rozegrał już grubo ponad 600 meczów, licząc wszystkie rodzaje rozgrywek. Jest drugi w klasyfikacji wszechczasów piłkarzy Interu, pod względem liczby występów w Serie A i prawdopodobnie już niedługo zostanie jej samodzielnym liderem. Nie sposób wyobrazić sobie jedenastkę Interu bez Zanettiego, mimo że jest to już 36 –letni zawodnik. Mimo to coraz częściej można usłyszeć głosy poddające w wątpliwość przydatność Il Capitano zespołowi z Mediolanu. Jeszcze jakiś czas temu nikt nie odważyłby się nawet w ten sposób pomyśleć, jednak jego postawa na boisku w ciągu kilku ostatnich miesięcy skłania do głębszego zastanowienia się nad tym zagadnieniem.
Środkowy pomocnik, czy tylko alibi Maicona?
Javier Zanetti zapracował na swoje nazwisko grając na pozycji bocznego obrońcy. W pewnym momencie był uznawany za jednego z najlepszych prawych defensorów na świecie. Z czasem jednak został przekwalifikowany na środkowego pomocnika. Stało się to w 2006 roku, kiedy szkoleniowcem Interu był Roberto Mancini. Do drużyny dołączył wówczas Brazylijczyk Maicon, który niemal z marszu wywalczył sobie pewne miejsce na prawej stronie defensywy. Wówczas popularny „Mancio” przesunął Javiera na pozycję jednego z czterech środkowych pomocników. Początkowo gra Argentyńczyka w nowej roli wyglądała obiecująco. Był niemal nie do przejścia dla rywali, a dodatkowo potrafił być użyteczny w kreowaniu akcji ofensywnych. Z czasem jednak coraz bardziej przebojowo grał Maicon, który w trakcie meczu częściej spełniał rolę skrzydłowego niż obrońcy, dlatego każde jego ofensywne wejście musiał asekurować Il Capitano. Sytuacja ta aż nadto uwidoczniła się w momencie, gdy zespół przejął Jose Mourinho. Portugalczyk uczynił z Maicona jednego z fundamentalnych graczy w kreowaniu gry swojego zespołu, przez co dawał mu wolną rękę w atakowaniu bramki rywala. Ta sytuacja oczywiście wymusiła jeszcze większe poświęcenie się zadaniom defensywnym na Zanettim, który stał się, dla słynącego z upodobań do żelaznej defensywy Mourinho, alibi dla brazylijskiego obrońcy, aby ten mógł z czystym sumieniem zapędzać się pod pole karne przeciwnika. Takie ustawienie odbiło się oczywiście na grze całego zespołu. Mourinho stosuje bowiem ustawienie z czterema środkowymi pomocnikami, którzy na boisku powinni tworzyć romb. Zespoły tak grające wykorzystują wtedy jednego defensywnego pomocnika, dwóch środkowych, odpowiedzialnych zarówno za bronienie, jak i atakowanie, oraz jednego ofensywnego, który ma spełniać rolę „playmakera”. Patrząc więc podręcznikowo Zanetti grał na pozycji jednego z dwóch środkowych pomocników, zatem do jego zadań powinno należeć w równym stopniu atakowanie i bronienie, a jak wiadomo tak nie było. Poza tym ostatnie miesiące pokazują, że Il Capitano, dotąd niezwykle solidy i niemal bezbłędny, zaczął się mylić również w defensywie. W czasie meczu notuje coraz więcej strat, coraz mniej przechwytów, a dodając do tego jego bezproduktywność w ofensywie tworzy nam się obraz piłkarza nieprzydatnego zespołowi.
Jeśli nie Zanetti, to w takim razie kto?
Prawdą jest jednak fakt, że obecnie ciężko jest znaleźć w kadrze Interu zawodnika, który mógłby zastąpić Zanettiego w pierwszej jedenastce. Jeszcze w trakcie przygotowań do sezonu, jak również na początku rozgrywek (np. w meczach z Lazio i Bari) Mourinho ustawiał Argentyńczyka na lewej stronie obrony, a jego miejsce w środku pola zajął Sulley Muntari, który miał się wymieniać pozycjami do spółki z Thiago Mottą. Pomysł ten okazał się jednak niewypałem, ponieważ obaj pomocnicy byli zupełnie bez formy i tak naprawdę do dzisiaj ich dyspozycja jest, delikatnie mówiąc, niestabilna. W takim wypadku jedyną alternatywą dla Javiera pozostaje Patrick Vieira. Patrząc jednak na grę Francuza w ostatnich latach, skłonność do kontuzji, oraz fakt, iż z końcem sezonu wygasa jego kontrakt z Mediolańczykami, tak naprawdę ciężko na poważnie rozpatrywać tę kandydaturę. Ostatecznym wyjściem mogłaby być zmiana taktyki i powrót do gry z trzema środkowymi pomocnikami (Cambiasso, Stanković, Sneijder) oraz trzema napastnikami, jednak ubiegły sezon dobitnie pokazał, że zespół Interu nie czuje się dobrze w tym ustawieniu. Wygląda więc na to, że chcąc nie chcąc Mourinho musi konsekwentnie stawiać na Il Capitano, ponieważ mimo słabszych meczów i tak przerasta on konkurentów do gry na swojej pozycji. Wobec takich argumentów zarzucanie portugalskiemu szkoleniowcowi, że wystawia Zanettiego tylko za zasługi, bo i takie głosy można usłyszeć, jest absolutnie bezpodstawne.
Bez wątpienia wielkimi krokami zbliżamy się do momentu, w którym Javier Zanetti będzie musiał na dobre pożegnać się z regularną grą w pierwszej jedenastce Interu. Ciężko przypuszczać, by nastąpiło to jeszcze w tym sezonie, ze względu na brak wartościowego zmiennika dla Il Capitano. Jednak w lecie Moratti i spółka musza koniecznie postarać się o sprowadzenie wartościowego pomocnika, który będzie w stanie dać zespołowi dużo więcej niż solidność i zaangażowanie, jakie prezentuje Argentyńczyk. Nie należy też oczywiście zupełnie skreślać Zanettiego. Patrząc na jego dyspozycję fizyczną, może on jeszcze przez kilka lat pełnić rolę zmiennika dla młodszych kolegów i w ważnych momentach wspierać drużynę swoim ogromnym doświadczeniem i sercem do gry.
Kamil Żerdziewski (bialy 19)
Komentarze (30)
otta-Sneijder- nie da sie ukryc ze szalu nie ma ale nic lepszego chyba nie da sie teraz wykombinowac.A co do zanettiego to on nawet na lawce bedzie Il Capitano i przyda sie tej druzynie.Zreszta moze jeszcze wrocic do wysokiej dyspozycji.Wcale by mnie to nie zdziwilo.<img src="http://fcinter.pl/emots/forza.gif" alt="" />