
Prezydent Empoli, Fabrizio Corsi, mówił dla mikrofonów Sky Sport Italia o swoich przeżyciach po zwycięstwie jego klubu nad Interem Mediolan. Toskańczycy poprzednio tylko raz wygrali z Interem na San Siro - w styczniu 2004 roku po bramce Tommaso Rocchiego. Wtedy też Inter musiał radzić sobie w "10" po czerwonej kartce Emre Belozoglu.
- To dla nas zaszczyt i wielka okazja, że możemy znaleźć się na San Siro. Jesteśmy małym klubem z pięćdziesięciotysięcznego miasteczka. Wszyscy jego mieszkańcy zmieściliby się na trybunach!
- Moje wyrazy uznania dla tych fantastycznych chłopaków, trenera i sztabu. W ostatnich kilkudziesięciu latach wygrywaliśmy na San Siro tylko pięć czy sześć razy, zawsze byłem wtedy na trybunach. Tym razem byłem z całą swoją rodziną. Miałem nadzieję na remis, ale odnieśliśmy historyczne zwycięstwo.
- Nie zapominajmy, że w przeszłości spadaliśmy z ligi po porażkach na tym stadionie. Pamiętajmy, że kto wygrywa pisze historię.
Po tym meczu Empoli przeskoczyło w tabeli swoich odwiecznych rywali - Fiorentinę - a także ukarany ujemnymi punktami Juventus.
- Jestem pewien, że nasi fani będą dzisiaj świętować, ale prawda jest taka, że walczymy o grę w Europie, a nie staramy się uniknąć spadku. Ten sezon jest zupełnie inny. Chcę podkreślić, że bramkę na wagę dzisiejszego zwycięstwa strzelił chłopak, który pochodzi z naszej młodzieżówki i był w składzie, który sięgnął po młodzieżowe Mistrzostwo Włoch dwa lata temu. Był jednym z trzech takich piłkarzy - dwóch w barwach Empoli oraz jednym, w barwach Interu - Kristjanie Asllanim.
- Jestem pewien, że Baldanzi dotrze do ważnego klubu, ale przez najbliższe półtora roku musi pozostać w Empoli i zakończyć swój proces rozwoju. Wielkie kluby nie mają czasu, aby pomóc graczom się rozwinąć i stać kompletnymi zawodnikami.
Komentarze (1)