
Dokładnie miesiąc temu Inter przegrywając z Monzą zaliczył jedenastą porażkę w Serie A. W klubie rosły obawy, że obecny sezon może zakończyć się fatalnie. Teraz obraz ten diametralnie się zmienił, ponieważ zespół Inzaghiego stoi przed szansą na wygranie Pucharu Włoch, a przede wszystkim Ligi Mistrzów.
Interiści mieli obawy po przegranej z tegorocznym beniaminkiem ligi włoskiej, że klub nie zakwalifikuje się do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów, a jedynym sukcesem w tej kampanii będzie zdobycie Superpucharu Włoch. Ciężko było się wtedy spodziewać, że klub znajdzie się w obecnej sytuacji.
Za dziesięć dni Inzaghi wraz ze swoimi chłopakami będzie mógł dołożyć do klubowej gabloty drugie trofeum wywalczone w tym sezonie. Mowa tutaj o Pucharze Włoch, który Nerazzurri otrzymają, jeśli pokonają zespół Fiorentiny na stadionie olimpijskim w Rzymie. Wtedy będzie już wiadomo, czy Nerazzurri osiągną cel minimalny postawiony na ten sezon – awans do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów poprzez zajęcie jednego z czterech czołowych miejsc w Serie A. Inter może nie zająć czwartego miejsca w lidze, a i tak może awansować do tych rozgrywek. Stanie się tak, gdy trener z Piacenzy wygra obecną edycje klubowej rywalizacji i do przyszłorocznej edycji zakwalifikuje się z tytułu obrońcy trofeum.
Aby mieć okazję na wygranie najbardziej prestiżowego pucharu w rozgrywkach europejskich Inter będzie musiał najpierw pokonać jutro w rewanżu AC Milan. Po pierwszym spotkaniu nie ma ryzyka, że Nerazzurri zlekceważą rywali albo nie podejdą do meczu ze stuprocentowym zaangażowaniem. Jutrzejszego wieczoru nie będziemy także świadkami Obrony Częstochowy. Trener Interu wie, że jego drużyna nie może zagrać defensywnie, żeby w konsekwencji rywale nie mieli okazji na rozwinięcie skrzydeł. Takie podejście zakończyłoby się katastrofą. Głównym celem, o który prosił trener swoich piłkarzy przed tym meczem było to, aby ci jak najszybszej zdobyli otwierającą bramkę. To powinno załamać Rossonerich i ostudzić ich ambicje. W nagrodę za awans piłkarzy Interu czeka mecz finałowym, w którym o końcowe zwycięstwo powalczą z drużyną Realu Madryt bądź Manchesteru City.
Simone Inzaghi oraz jego piłkarze stanęli przed możliwością wygrania trzech pucharów w jednym sezonie. Tym samym mogą powtórzyć to co 13 lat temu udało się dokonać Jose Mourinho. Oczywiście zachowując wszelkie proporcje pamiętając, że Portugalczyk wygrał wtedy Serie A, Puchar Włoch i Ligę Mistrzów. Po tym czego byliśmy świadkami w tym sezonie nikt nie pogniewa się, jeśli włoski trener sięgnie po małą Potrójną Koronę.
Komentarze (12)
Final LM a tam sie moze zdarzyc wszystko jest na wyciagniecie reki, top4 tez jest bardzo realna a wiec widzimy sie z Szymonem Inzaghim w kolejnym sezonie i mam nadzieje, ze bedzie on szczegolnie w lidze wygladal inaczej niz obecny a sam trener bedzie mial okazje wejsc na topowy poziom.
Spokojnie. Ani nie jesteśmy w finale LM, ani nie wygraliśmy CI, ani nie mamy pewnego TOP4. Wszystko idzie w dobrym kierunku, cieszmy się, na ech wskakuje nam Szymon na ten TOP.