
Już dziś, 22 maja 2010 roku, godzina 20:45, Madryt, stadion Santiago Bernabeu, czyli moment, na który prawdopodobnie wszyscy z nas czekali całe życie. Pierwszy raz w historii rozgrywek ich finał odbędzie się w sobotę, a na naszych oczach stworzy się kolejna karta wspaniałej historii Mistrza Włoch. Cały piłkarski świat będzie spoglądał na dwudziestu dwóch wspaniałych graczy, którzy będą walczyli na murawie w Madrycie o zwycięstwo.
Wielki Finał, Wielki Inter Mediolan Wielkiego Mourinho gra o najcenniejsze trofeum w swej historii, czyli o Puchar Ligi Mistrzów. Sen kibiców Interu Mediolan wreszcie się spełnia, Inter znów jest na ustach całej Europy, głównie za sprawą piekielnie skutecznej gry i szatańskich taktyk Jose Mourinho, które przynoszą spodziewany efekt. Inter pokazywał kolejnym rywalom, jak bez litości wykorzystać najmniejszy błąd, jak zagrać, by wygrać. Naszych zawodników po wyjściu z grupy nie powstrzymała żelazna Chelsea Londyn, nie powstrzymała twarda i zdyscyplinowana drużyna z Rosji - CSKA Moskwa, w końcu potężnego Interu nie zdołała powstrzymać drużyna, która przez wielu była określana jako nieziemska, nie do ogrania, grająca kosmiczny futbol - FC Barcelona wraz ze swoimi zraszaczami murawy i kibicami, których zachowanie w nocy poprzedzającej mecz na Camp Nou było godne występu w cyrku objazdowym.
Rywalem Interu w tym starciu będzie Bayern Monachium, który po dziewięciu latach znów zagra w finale najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych świata. Mistrz Niemiec, podobnie jak i Mistrz Włoch, będzie w tym spotkaniu grał o przysłowiową wisienkę na torcie sukcesu. Bayern i Inter zwyciężyły w tym miesiącu nie tylko rodzime rozgrywki ligowe, ale również zdobyły puchary krajowe. Teraz czas na najsłodsze i najważniejsze trofeum, którego smakiem można się rozkoszować dowoli - Puchar Ligi Mistrzów. Do tak ważnego spotkania nikogo nie trzeba specjalnie motywować, każdy wie, o co gra, każdy wie, jaka jest stawka meczu. Dla wielu zawodników będzie to prawdopodobnie najważniejszy mecz w ich klubowej karierze...
L’Inter di Herrera contro l’Inter di Mourinho
W oczekiwaniu na sobotni finał Ligi Mistrzów nie sposób powstrzymać się od porównań obecnego Interu z tym z lat 60-tych. Na pierwszy plan wysuwa się rzecz jasna trener Jose Mourinho, w którym każdy związany z mediolańskim klubem widzi Helenio Herrerę współczesnych czasów. „Il Mago del Calcio”, czyli „Mag Futbolu”, jak nazywany był Herrera, trafił do Interu w roku 1961 i już po trzech latach wprowadził czarno-niebieskich z Mediolanu na salony europejskiego futbolu. Po wygraniu mistrzostwa Włoch w 1963 roku Inter zyskał prawo startu w Pucharze Mistrzów. W swoim debiutanckim sezonie w najważniejszych klubowych rozgrywkach Inter od razu odniósł zwycięstwo, pokonując w finale w Wiedniu, rozegranym 27 maja 1964 roku, Real Madryt 3-1, który uważany był wówczas za najlepszy klub na świecie. Rok później Wielki Inter dokonał niesamowitej rzeczy i powtórzył sukces z poprzedniego roku, pokonując w finale w Mediolanie, rozegranym, co ciekawe, również 27 maja, 1-0 Benficę Lizbona. Herrera, podobnie jak Mourinho, wielką wagę przywiązywał do taktyki, koncentrując się przede wszystkim na tym, aby gola nie stracić. Zwykł mawiać: „Jeśli nie stracimy gola, nie przegramy meczu”. Inter Herrery po mistrzowsku stosował taktykę catenaccio, która dała mediolańczykom w latach 60-tych dwa Puchary Mistrzów, dwa Puchary Interkontynentalne oraz trzy mistrzostwa Włoch. Mimo to Herrera zaczął być nazywany „grabarzem futbolu”, ponieważ zwycięskie Catenaccio zaczęli w swoich drużynach stosować inni trenerzy na Półwyspie Apenińskim.
Mourinho, podobnie jak Herrera, jest mistrzem defensywy. To właśnie fenomenalna gra w destrukcji oraz umiejętnie wyprowadzane kontrataki dały Interowi awans do madryckiego finału. Z czarno-niebieską „maszynką” do wygrywania nie poradziła sobie ani londyńska Chelsea, ani wielka Barcelona. Jeśli Mourinho zwycięży w sobotnim finale Ligi Mistrzów, wówczas już nikt nie będzie miał wątpliwości, iż można zestawić go w jednym szeregu z „Il Grande Helenio”.
Generał ustala plan bitwy, jednak to żołnierze muszą go zrealizować. Herrera miał w składzie wyśmienitych wykonawców swojej misternej taktyki i nie mniej klasowych posiada Mourinho. Zacznijmy od defensywy, czyli kluczowej formacji u obu trenerów. Blok obronny Interu Herrery tworzyli: Armando Picchi, Tarcisio Burgnich, Aristide Guarneri oraz Giacinto Facchetti. Był on dla napastników rywali niczym mur, którego nie potrafili w żaden sposób sforsować. Współczesna defensywa Interu w składzie: Douglas Maicon, Lucimar da Silva Ferreira, Walter Samuel, Javier Zanetti, sposobem gry w destrukcji łudząco przypomina blok obronny Interu lat 60-tych. Świetna komunikacja, wzajemna asekuracja oraz poświęcenie w przechwycie każdej piłki zagranej przez rywala w pole karne, będące królestwem defensorów Nerazzurrich, nie mającym w zwyczaju kapitulować przed przeciwnikiem. Jedyną różnicą w obu blokach defensywnych jest oczywiście narodowość graczy, ponieważ zamiast czterech Włochów u „Il Mago del Calcio” mamy dwóch Brazylijczyków oraz dwóch Argentyńczyków wystawianych przez „The Special One”.
Każdy dowódca posiada swojego zaufanego adiutanta, który zapewnia właściwe wykonanie jego rozkazów. Herrera miał w składzie hiszpańskiego geniusza środka pola. Był to Luis Suarez, czyli mózg i główny architekt ofensywnych poczynań Wielkiego Interu, potrafiący obsłużyć napastnika dokładnym podaniem, ale również wykończyć akcję samodzielnie. U Mourinho identyczną funkcję pełni Wesley Sneijder – malutki artysta z Holandii. Van Gogh i Rembrandt tworzyli arcydzieła na płótnie, Sneijder zachwyca na boisku, a jednym z wielu przykładów jego kunsztu może być asysta w meczu 1/8 finału na Stamford Bridge. Suarez miał do pomocy Gianfranco Bedinę oraz Mario Corso, czyli zawodników przede wszystkim stwarzających miejsce dla genialnego Hiszpana, ale potrafiących również zaskoczyć rywala uderzeniem na bramkę. Sneijder posiada do pomocy Estebana Cambiasso, czyli jednego z najlepszych defensywnych pomocników na świecie oraz Thiago Mottę (który nie zagra niestety w wielkim finale), często niedocenianego, jednak ciężko pracującego w środku pola na sukces drużyny i posiadającego spore umiejętności techniczne.
Czym byłaby drużyna bez strzelca wyborowego? Wielka drużyna, tym bardziej nastawiona defensywnie, musi posiadać snajpera, który potrafił będzie wykorzystać nawet najtrudniejszą okazję. „Il Grande Helenio” mógł zawsze liczyć na swojego superstrzelca, czyli Alessandro Mazzolę. To właśnie Sandro strzelił dwa z trzech goli dla Interu w zwycięskim finale z Realem w 1964 roku. Współczesnym odpowiednikiem Mazzoli jest z pewnością Argentyńczyk Diego Milito, który dzięki trzem bramkom w fazie pucharowej ma wielki udział w awansie Internazionale do madryckiego finału.
Snajper nie obędzie się jednak na boisku bez bocznych napastników. W systemie catenaccio zawodnicy grający na skrzydle nie tylko wspierali środkowego napastnika, ale również asekurowali boczne sektory boiska. U Herrery taką funkcję pełnili Angelo Domenghini oraz Jair da Costa. Mourinho również wymaga od bocznych napastników asekuracji, co mogliśmy zobaczyć w spotkaniu z Chelsea na Stamford Bridge oraz w obu meczach półfinałowych z Barceloną. Portugalczyk tę funkcję powierza Samuelowi Eto’o, który w Mediolanie bez problemu przystosował się do nowej roli oraz Goranowi Pandewowi lub Mario Balotellemu.
Bayern Monachium – sylwetka rywala
Niech dwa razy zastanowi się ten, kto uważa, że Interowi przyjdzie mierzyć się ze słabą drużyną. Bayern to wielki klub o wspanialej i bogatej historii. Jest to aktualny mistrz i zdobywca Pucharu Niemiec, który zresztą po obydwa trofea sięgał najwięcej razy ze wszystkich klubów z Bundesligi. Bayern to również jeden z najbardziej utytułowanych klubów w rozgrywkach europejskich. Ale od początku...
Historia
Bayern Monachium został założony w 1900 roku, w czym główną zasługę miał Franz John. Początkowo, stopniowo budowany klub, walczył o prym we własnym mieście. Mądrze prowadzona polityka pozwoliła Bayernowi już po 20 latach stać się największym klubem w Monachium. Swój pierwszy mistrzowski tytuł Bawarczycy święcili jeszcze przed wojną, w roku 1932.
Jak się okazało, rozwój klubu zahamowała II Wojna Światowa. Bayern przez 25 lat nie zdobył żadnego trofeum, co było najdłuższym okresem posuchy w całej historii klubu. Ten fatalny dla Bawarczyków okres zakończył się w roku 1957 zdobyciem pierwszego z piętnastu pucharów Niemiec.
Jednakże prawdziwy przełom nastąpił w latach sześćdziesiątych. To właśnie wtedy barwy Bayernu przywdziewały takie legendy jak Franz Beckenbauer, Sepp Maier czy Gerd Müller. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W roku 1967 Bayern zdobył swoje pierwsze trofeum w Europie – Puchar Zdobywców Pucharów, pokonując Rangers FC.
Siedem lat później rozpoczął się najświetniejszy okres w historii klubu. Bayern wygrał powiem Puchar Europy... trzy razy pod rząd! W latach 1974, 1975 i 1976 Bawarczycy pokonali kolejno Atletico Madryt, Leeds United i St. Etienne. Jak się okazało, kolejny Puchar Europy, już jako rozgrywki Ligi Mistrzów, Bayern wygrał dopiero w roku 2001, pokonując w finale po rzutach karnych Valencję.
Wraz z sukcesami w Europie przyszła również hegemonia w Niemczech. Do roku 1980 Bayern miał już na swoim koncie pięć mistrzowskich tytułów, zdobywając w owym roku szóste. Od tego czasu klub ze stolicy Bawarii w odstępach nie dłuższych niż 3 lata zdobył kolejne piętnaście.
W tym roku Bayern pewnie sięgnął po swój dwudziesty drugi tytuł Mistrza Niemiec. Do tego pochwalić może się wspomnianymi piętnastoma Pucharami Niemiec, trzema Superpucharami Niemiec i sześcioma Pucharami ligi Niemieckiej.
Wspólni znajomi
Inter i Bayern łączy wiele wspaniałych nazwisk. Zacznijmy od Heinza Rummenigge. Zdobywca Złotej Piłki i trzykrotny zdobywca Pucharu Europy. Do Interu przybył po dziesięciu latach gry dla Bayernu, spędzając w zespole Nerazzurrich trzy sezony, w których zdobył 24 bramki. Był to rekordowy transfer jak na tamte czasy, Inter za Rummenigge wyłożył bowiem 11 mln marek. W 1989 roku do Interu zawitał kolejny Niemiec, Jurgen Klinsmann. Podobnie jak Rummenigge spędził w Mediolanie jedynie trzy sezony, jednak zdołał ustrzelić aż 40 bramek. Klinsmann opuścił Inter, przenosząc się do Monaco. W 1995 roku zawitał w Monachium, gdzie grał przez 2 lata. W sezonie 2008-2009 pracował w Bayernie jako trener, jednak była to przygoda nieudana. A jeśli o trenerach mowa, to wspomnieć należy o - tym razem – Włochu: Giovanim Trapattonim. Trapattoni wygrał z Interem pamiętne Scudetto w roku 1989. Tyle samo tytułów mistrzowskich zdobył z Bayernem, w którym w latach dziewięćdziesiątych pracował dwa razy. Najbardziej rozpoznawalną gwiazdą obydwu zespołów z pewnością był Lothar Matthaus. Grający 4 lata w Interze i 12 w Bayernie Niemiec jest uznawany za jednego z najlepszych piłkarzy w historii.
Luis Van Gaal a Jose Mourinho
Choć na ustach niemal wszystkich żurnalistów Starego Kontynentu jest portugalski szkoleniowiec Interu, Jose Mourinho, nie możemy zapominać o jego sobotnim rywalu – Van Gaalu. Holender ma bowiem identyczny dorobek w Europie co The Special One. Puchar UEFA w roku 1992 i Puchar Europy 3 lata później. Obydwa trofea z Ajaxem. Obaj szkoleniowcy znają się z czasów pracy w Barcelonie. Wypowiadają się o sobie w sposób ciepły i pełen szacunku, stawiają między sobą znak równości, zaznaczając, że ich filozofie są inne. Van Gaal preferuje bowiem efektowny, bardziej ofensywny futbol. 22 maja będzie dniem, w którym jeden z nich sięgnie po potrójną koronę.
Historia spotkań Interu i Bayernu
Inter i Bayern w rozgrywkach europejskich mierzyły się ze sobą jedynie cztery razy. Zdecydowanie lepiej szło Niemcom. Pierwszy pojedynek miał miejsce w sezonie 1988/1989. W dwumeczu, na szczeblu 1/16 finału Pucharu UEFA Inter wygrał pierwszy mecz w Monachium 2:0 po golach Sereny, Bertiego, by w rewanżu polec w Mediolanie 3:1. W drugim meczu dla gości strzelali: Wohlfarth, Augenthaler i Wegmann, a dla Interu honorowe trafienie zaliczył Serena. Kolejny raz w Europie Nerazzurri z Monachijczykami starli się cztery lata temu. W sezonie 2006/2007 obydwa kluby znalazły się bowiem w jednej grupie Ligi Mistrzów. Pierwszy mecz miał miejsce na San Siro - Inter bezdyskusyjnie przegrał 2:0 po golach Claudio Pizarro i Lukasa Podolskiego, rozgrywając słaby mecz, dodatkowo kończąc go w dziewiątkę. W meczu na Allianz Arena padł remis. Wynik spotkania otworzył Roy Makaay, wyrównał w doliczonym czasie gry Patrick Vieira. Warto dodać, że ostatnie spotkanie Bayernu z Interem miało miejsce w lecie 2008 roku, kiedy zespoły te rozegrały w Monachium towarzyski mecz o Puchar Franza Beckenbauera. Inter zwyciężył 1:0 dzięki trafieniu Amantino Manciniego.
Lucio kontra Van Gaal, czyli ja Ci jeszcze pokażę!
Wśród wielu podtekstów towarzyszących sobotniemu starciu Interu z Bayernem na pierwszy plan wysuwa się także postać Lucio, który jest jedynym zawodnikiem w obecnych kadrach drużyn, który ma za sobą występy w obu klubach. Zazwyczaj w podobnych sytuacjach występ zawodnika przeciwko swoim byłym kolegom nie wzbudza wielu emocji i jest traktowany raczej jako ciekawostka niż znaczący element rywalizacji. Przypadek Brazylijczyka jest jednak wyjątkiem, a wpływ na to mają okoliczności jego rozstania się z zespołem z Bawarii.
Kiedy latem 2009 roku Louis Van Gaal objął stanowisko szkoleniowca Bayernu niemal z marszu dał do zrozumienia kapitanowi Canarinhos, że nie widzi dla niego miejsca w podstawowej jedenastce. Decyzja ta została podjęta, można by rzec, „na odległość”, ponieważ kiedy Holender skreślał Lucio ze swojego planu budowy nowego zespołu w Monachium, ten przebywał wraz ze swoją reprezentacją na Pucharze Konfederacji w RPA. W prasie pojawiały się informacje, że rezygnacja z usług rosłego stopera nie jest żadnym „widzi mi się” trenera Bawarczyków, a wina leży po stronie samego zawodnika. Dziennikarze sugerowali, że kością niezgody jest sytuacja kontraktowa piłkarza. Umowa Lucio obowiązywała do 2010 roku i obie strony chciały ją prolongować, z tym że zawodnik żądał podobno trzyletniego kontraktu, a klub maksymalnie był w stanie przedłużyć współpracę o kolejne dwa lata. Zdaniem wielu była to tylko wersja dla mediów. Sam Franz Beckenbauer przecież głośno mówił, że sprzedaż Brazylijczyka to błąd, ponieważ to najlepszy obrońca Bundesligi. Również Lucio nie sprawiał wrażenia osoby, która chce za wszelką cenę opuścić stolicę Bawarii, mówiąc wręcz przez łzy, że decyzja klubu jest dla niego szokiem.
Mimo to Van Gaal postawił na swoim i już w połowie lipca były gracz Bayeru Leverkusen zasilił szeregi Interu Mediolan. Lucio spędził w Bayernie 5 lat, w czasie których zagrał w 144 meczach i siedmiokrotnie wpisywał się na listę strzelców. Czy decyzja holenderskiego szkoleniowca Bayernu była słuszna? Wyniki wskazują, że tak, jednak większość obserwatorów niemal na każdym kroku podkreśla, że był to krok niezrozumiały. Nie jest żadną tajemnica, że piętą achillesową obecnego Mistrza Niemiec jest właśnie formacja obronna. Nie trzeba być wielkim znawcą futbolu, aby dostrzec, jak wielka różnica w poziomie umiejętności dzieli obecną parę stoperów Bawarczyków, czyli Van Buytena i Demichelisa oraz kapitana reprezentacji Brazylii. Tym bardziej, że w Interze Lucio udowadnia swą klasę niemal w każdym meczu. Od pierwszego spotkania stał się liderem linii obrony Nerazzurrich, grając przez cały sezon na równym, wysokim poziomie, a jego popisowym meczem był ten przeciwko Chelsea na Giuseppe Meazza, który spokojnie można przedstawiać młodym adeptom futbolu jako wzór nowocześnie grającego stopera.
Sam Lucio podkreśla, że w meczu finałowym na Santiago Bernabeu nie będzie szukał żadnej zemsty na Van Gaalu. Biorąc jednak pod uwagę temperament Brazylijczyka i jego ogromne zaangażowanie w każdy mecz, nikt chyba nie jest w stanie uwierzyć w jego dyplomatyczne słowa pod adresem Holendra. Nie ma wątpliwości, że w sobotni wieczór brazylijski kolos, choćby miał skonać na boisku, zrobi wszystko, aby udowodnić trenerowi Bayernu, że wyrzucając go z klubu popełnił jeden z największych błędów w swojej długiej karierze.
"Niziołkowaty" czarodziej i Latający Holender wracają na Bernabeu
Kupieni: Cristiano Ronaldo (94 mln euro), Kaka (65 mln euro), Xabi Alonso (30 mln euro), Raul Albiol (15 mln euro), Alvaro Arbeloa (4 mln euro), Esteban Granero (4 mln euro), Karim Benzema (35 mln euro). Wart prawie 250 milionów euro projekt Florentino Pereza, nowego - starego prezydenta Realu Madryt, miał dać Blancos upragnioną od dawna Ligę Mistrzów. Pieniądze te w dobie kryzysu ekonomicznego były bardzo duże nawet dla sternika hiszpańskiego klubu. Aby załatać nieco dziurę budżetową, Perez był zmuszony pozbyć się kilku graczy Realu. Po transferowym szaleństwie w Hiszpanii początkowo nikt nie przejął się odejściami zawodników, którzy mieli pełnić w Madrycie rolę zmienników lub widzów. Co prawda do tej pory nikt nie płacze za Klaasem- Janem Huuntelarem czy Gabrielem Heinze, jednak transfery Wesleya Sneijdera oraz Arjena Robbena wzbudzają olbrzymie emocje.
Obu Holendrów na Santiago Bernabeu bardzo chciał zatrzymać szkoleniowiec Manuele Pellegrini, jednak można zaryzykować stwierdzenie, że trener madryckiego klubu pozostawał i pozostaje w cieniu "gwiazdeczek Realu" oraz bossa Pereza. Sposób, w jaki pozbyto się obu piłkarzy, był karygodny, doświadczył tego szczególnie mediolański czarodziej. Wszyscy z pewnością pamiętają niesamowite zamieszanie wokół trequaristy. Władze madryckiego klubu długo zapewniały gracza, że pozostanie na Półwyspie Iberyjskim. Sam piłkarz bardzo chciał pozostać w zespole Pellegriniego, głównie z powodu narzeczonej Nuvii, która była zatrudniona w strukturach dziewięciokrotnego zwycięzcy Ligi Mistrzów. Chęci nie wystarczyły - władze Realu szukały najróżniejszych sposób na pozbycie się "Wesa". Najpierw zabrano mu koszulkę z numerem 10, następnie nadeszło szyderstwo kolegów z drużyny, po czym oświadczono mu, że nie zostanie zgłoszony do rozgrywek na następny sezon. Holender przyleciał do Mediolanu i z miejsca stał się liderem drużyny. Sam piłkarz przez bardzo długi czas żalił się na sposób, w jaki go potraktowano. W przypadku Robbena takiego chaosu już nie było - skrzydłowy również wyrażał pragnienie pozostania w Realu, lecz klub dał mu jasno do zrozumienia, że jest niepotrzebny. Zawodnik natychmiast podpisał kontrakt z Bayernem Monachium i podobnie jak Sneijder stał się motorem napędowym swojego zespołu.
Obaj zawodnicy przez cały sezon podkreślali, że w każdym meczu mają coś do udowodnienia. Teraz obaj zagrają w finale najbardziej elitarnych rozgrywek w Europie, pokazując w tych rozgrywkach, jak fenomenalnymi są zawodnikami i jak wielki błąd popełnił Florentino Perez. Patrząc na obecne wyczyny Kaki wydaje się, że Sneijder mógłby spokojnie tworzyć środek pola Blancos z Xabim Alonso. Z kolei Robben z pewnością lepiej radziłby sobie na pozycji skrzydłowego niż Esteban Granero, który również jest jak do tej pory niewypałem transferowym. Teraz jednak takie gdybanie nie ma znaczenia, gdyż obaj piłkarze na każdym kroku podkreślają, jak wspaniale czują się w swoich drużynach. Jakkolwiek zakończy się ten finał, obaj są już zwycięzcami, bowiem ich były pracodawca poległ już w pierwszej rundzie fazy pucharowej, ulegając Olympique’owi Lyon, z którym beż żadnych problemów poradzili sobie Monachijczycy. Na pewno jednak obaj Holendrzy będą chcieli udowodnić hiszpańskiej publiczności, a zwłaszcza Florentino Perezowi, swoją klasę.
A więc czy nadszedł ten czas? Czy to będzie dzień, w którym uniesiemy w górę nasze marzenia? Marzenia, z którymi przez lata mogliśmy jedynie tańczyć w najskrytszych snach... Po gorzkich czasach, po paśmie niepowodzeń, wreszcie, dzięki ciężkiej pracy, heroicznej walce i głębokiej wierze, stajemy przed szansą zapisania własnego rozdziału na kartach historii. Kartach, które wertowane zawsze już nieść będą czarno-niebieski podmuch. Czy to będzie ten dzień? Czy nasi wspaniali wojownicy w geście tryumfu łapać będą nocne niebo wzniesionymi wysoko rękami? Czy po ostatnim gwizdku arbitra na całym świecie rozbije się okrzyk: „Amala! Pazza Inter amala!”? Czy ten sam okrzyk wstrząśnie w posadach stadionem Santiago Bernabeu? Czy po 22 maja nastanie czas, iż na brzmienie słowa „Inter” drżeć będą dumne, europejskie kluby? Jedno jest pewne – w sobotnią noc policzki Interistów przetną strugi łez. Oby słodkich łez szczęścia...
Statystyki:
W Lidze Mistrzów obydwa kluby, co zrozumiałe, rozegrały po 12 meczów. Inter wygrał 7, przegrał 2 i 3 zremisował. W swoich meczach Nerazzurri strzelili 15 goli (1,25 gola na mecz) i stracili 9 (0,75 gola na mecz). Bayern wygrał 7 meczów, zremisował 1 a przegrał 4. Bawarczycy w swoich meczach bramkarzy rywali pokonali 21 razy (1,75 gola na mecz) tracąc przy tym bramek 13 (1,08 gola na mecz).
Najskuteczniejszym strzelcem Monachijczyków jest Olic – 7 goli, zaś najwięcej bramek na koncie, z wszystkich piłkarzy Interu ma Milito – autor 4 trafień.
Przypuszczalne składy:
Bayern: Butt – Lahm, Van Buyten, Demichelis, Badstuber – Van Bommel, Schweinsteiger – Robben, Altintop – Olic, Muller
Inter: Julio Cesar – Maicon, Lucio, Samuel, Chivu – Zanetti, Cambiasso, - Eto’o, Sneijder, Balotelli – Milito
Transmisje:
1TV (Georgian TV)
2BE
Al Jazeera Sport +3
Arena Sport 4
BHT 1
C+ Sport 1 (Fin)
CFI Peco Pro
Club RTL
CT2
Digi Sport (HU)
ETV South Africa
Federalna TV
Fox Sports Espanyol **
Hi Soccer
HRT 2
Israel 10
ITV 1
ITV 1 Wales
Kanal A (Slovenia)
MaXimo 2
Moldova 1
Nederland 3
NET Hellas
nSport SD
NTV Russia
NTV+ Football
ORF 1
ORTM (Mali)
Polsat TV
Pro.bg
RAI Uno
RSI La 2
RTP 1
RTRS
RTS 1 (Serbia)
RTÉ Two
Rustavi 2
SAT.1 Austria
SAT.1 Germany
Scottish TV
SF 2
Sky Calcio 1
Sky Sport 1 (Germany)
Sky Sport 1 (Italy)
Sky Sport Info (Portal)
Sky Sports 1 (uk)
Sport 1 (Ukr)
Sport 1.1 (Ned)
Sport 5+ LIVE
Sport TV1
Sportsmax
Star Turkey
STV 2 Slovakia
SuperSport 3 (ZA)
SuperSport 3A
TF 1
TSR 2
TV Klan
TV2 Hungary
TV3+ Denmark
TV6 Estonia
V6 Latvia
TV6 Lithuania
TV6 Sweden
TVE La Primera
TVE La Primera SAT
TVR 1
Ulster TV
UT-1 Viasat 4 (Nor)
Viasat Football (Swe)
Viasat Sport Baltic (ee)
Viasat Sport Baltic (lt)
Viasat Sport Baltic (lv)
YLE TV2
~ Al Jazeera Sport HD1
~ DigitAlb HD4
~ HD Suisse
~ ITV HD
~ nSport HD
~ NTV+ HD Sport
~ ORF 1 HD
~ Polsat TV HD
~ Sky Calcio 1 HD
~ Sky Sport HD (Germany)
~ Sky Sport HD1 (Italy)
~ Sky Sports HD1 (uk)
~ Sport 1 HD (Ned)
~ Sport HD (Ukr)
~ Sport TV HD
~ Star TV
~ TF 1 HD
~ TVR HD
~ Viasat Sport HD
Autorzy zapowiedzi: MiRas, Randama, Nen, Piekarz, Il Capitano, bialy19
Komentarze (99)
WPISUJCIE MIASTA KTÓRE KIBICUJĄ INTEROWI:<br />
<br />
RZESZÓW<img src="/files/emoticons/24" alt="<flaga>" />
14 lat na te ciarki czekałem. Dalej nie wierzę.<br />
Oj będą łzy dzisiaj, oj będą.<br />
<br />
Gare truccate non ce n'è più ora chi vince è il neroblu!
Spełnijcie moje marzenie!<br />
Forza Internazionale!
Chciałem tylko powiedziec ze lubie inter i ze finał będzie wspaniały <br />
<br />
liczę na swój klub mam przeczucie ale jeśli przegramy wpadnę tu wam pogratulować <br />
<br />
Miłego kibicowania niech zwycięży lepszy