
Adriano, były napastnik Interu, opublikował autobiografię Adriano - La mia più grande paura (Adriano - Mój największy strach), napisaną we współpracy z brazylijskim dziennikarzem Ulissesem Neto. Książka właśnie trafiła do brazylijskich księgarń. W jej fragmentach zawodnik wspomina trudne chwile, jakie przeżywał podczas gry w Interze. Pisaliśmy o niektórych fragmentach TUTAJ oraz TUTAJ. Teraz zawodnik podzielił się kolejnym fragmentem.
- Nie miałem energii, aby wstać z łóżka i iść na trening, a tym bardziej na rzeczy, które musisz robić poza klubem: dobrze jeść i spać, odpoczywać. Moim jedynym zmartwieniem było picie i chodzenie do klubu. Żyłem rutyną, która nie czyniła mnie tak szczęśliwym, jak wielu sobie wyobrażało. Ludzie uważali mnie za łobuza, bezwstydnika. Zamiast tego picie było moim jedynym sposobem na niemyślenie o gó*nie. Popadłem w straszną depresję, było naprawdę źle. Na szczęście moja rodzina to zauważyła i była przy mnie. Nawet nie lubię tego wspominać.
Przyjęcie do szwajcarskiej kliniki leczenia uzależnienia od alkoholu
- Myślałem, że w każdej chwili przyjdą pielęgniarki, by zakuć mnie w kaftan bezpieczeństwa. Chciałem natychmiast wyjść. W mojej głowie ciągle pojawiały się paskudne myśli i musiałem opuścić Włochy. Sao Paulo było moją ucieczką. Tam pomógł mi lepszy psychiatra niż ten, którego przydzielił mi Inter. Potem wyniki przyszły szybko, a po odpoczynku od alkoholu znów nabrałem ochoty do biegania po boisku, nawet do robienia nudnych rzeczy.
Komentarze (8)
Smierć ojca dała pretekst do pójścia w ostry melanż i wszystko się posypało.
Teraz wypisuje jaki to był ciężki okres, czytać się tego nie da. To nie jest męskie.
Oczywiście przyznanie się do swoich błędów to świetna sprawa.
Ale to dopiero pierwszy krok w drodze do wyjścia z nałogu, czy poradzenia sobie w ciężkiej sytuacji.
Brakuje mi w tych artykułach światełka w tunelu, które zachęciłoby mnie do przeczytania całej książki.