Sytuacja Interu z meczu na mecz staje się coraz bardziej niepokojąca. Czwarta porażka w ośmiu meczach ligowych, piąta w dziesięciu meczach tego sezonu - takie statystyki kosztowałyby głowę każdego trenera. Przypadek Simone Inzaghiego jest jednak wyjątkowy.
Poza deklaracjami Stevena Zhanga, że zaufanie do trenera pozostaje nienaruszone i będzie on mógł spokojnie pracować przynajmniej do przerwy przed mundialem są jeszcze dwa czynniki, które chronią pozycję Inzaghiego.
Pierwszy z nich to brak sensownej alternatywy. W ostatnich godzinach pojawiło się nazwisko Paulo Sousy jako następcy Inzaghiego. Portugalczyk stosuje ten sam moduł treningowy i ma doświadczenie we włoskiej lidze, ale nie jest to rozwiązanie, które kogokolwiek w klubie napawa optymizmem. Druga opcja to Dejan Stanković. Na chwilę obecną rynek nie oferuje lepszych opcji niż Inzaghi.
Drugi czynnik to Beppe Marotta, który zapewnił usługi Simone Inzaghiego i nigdy nie oponował za zmianą szkoleniowca w trakcie sezonu. Walka o Scudetto jest w tej chwili bardzo utrudniona, ale cel, jakim jest gra w Lidze Mistrzów, pozostaje aktualny. Jest to fundament strategii finansowej klubu.
Sezon się nie skończył. Inter nadal walczy o Puchar Włoch i wyjście z grupy w Lidze Mistrzów (lub ewentualny triumf w Lidze Europy). W meczu z Barceloną należy spodziewać się odmienionej drużyny.
Komentarze (31)
Wybiera pomiędzy Juve i Interem.
Podobno był też bliski Chelsea po tuchelu, a Liverpool go rozważa po Kloppie. PODOBNO.
Nie stać nas na nowego - innego trenera
Tak swoją drogą, na Barcelonę odmieniona drużyna? Co tydzień to słyszymy