
Wczesnym sobotnim wieczorem, na obrzeżach Mediolanu, zamordowany został Vittorio Boiocchi. 69-latek uznawany był za nieformalnego przywódcę Ultrasów Interu. W ulicznej egzekucji padło wiele strzałów, z których 5 sięgnęło celu. Włoch zmarł na krótko po przewiezieniu do szpitala.
Objęty zakazem stadionowym Vittoro Boiocchi miał wybrać się na Piazzale Moratti, aby mimo nałożonych restrykcji spotkać się pod stadionem ze swoją grupą. Niecałe 5km od Stadio Giuseppe Meazza, w zachodniej dzielnicy Figino, Ultras Interu wpadł w zasadzkę zorganizowaną w okolicach własnego domu. Kule raniły go w szyję i klatkę piersiową, zmarł na SORze szpitala San Carlo.
W reakcji na napływające wieści, załamani Ultrasi zasiadający na Curva Nord wyjątkowo wstrzymywali się od głośnego dopingu. Nie wywieszono także transparentów. Formą oddania hołdu swojemu bratu po szalu było opuszczenie stadionu w przerwie spotkania. Oba poziomy północnej trybuny świeciły pustkami w drugiej połowie meczu. Delegacja wyruszyła pod szpital.
Nieżyjący już Boiocchi, 26 lat swojego życia spędził w więzieniu. W swoim CV miał włamania, kradzieże, pobicia oraz porwanie. Był sądzony razem z przywódcami Ultrasów Lazio za hurtowy handel narkotykami. Regularnie widywany w towarzystwie przedstawicieli mafii. Powiązany z kibicowskimi grupami Interu, uznawany za historycznego Capo czarno-niebieskich Ultrasów. Ostatnio oskarżany był o zorganizowanie szajki kontrolującej część sprzedaży biletów oraz dochody z miejsc parkingowych wokół stadionu.
La Curva Nord dell'Inter resta in silenzio, senza esporre striscioni e intonare cori durante la partita contro la Sampdoria a San Siro, poi i Boys abbandonano gli spalti. E' la reazione dei tifosi nerazzurri dopo che è circolata la notizia della morte di Vittorio Boiocchi pic.twitter.com/yijg2jCEFn
— Agenzia ANSA (@Agenzia_Ansa) October 29, 2022
Komentarze (27)
Tacy ludzie jak on to może robili oprawy, ale w czasach młodości. Teraz to stoją na trybunie z rękami w kieszeniach i nawet nie wymienią połowy składu swojej drużyny. Jeżdżą na wyjazdy za pieniądze zebrane od innych wyjazdowiczów. Nie wierzysz? Zapytaj tych, do których sam innych wysyłasz.
On był wrzodem Interu, a nie legendą. Legendą to jest ta staruszka co przychodzi od wielu lat na każdy mecz domowy Interu dwie godziny przed meczem.
Z drugiej strony niektórzy (w tym ja) nigdy nie zrozumiem przynależności do takiej bandy i oddania się ultrasom gdzie trzeba się podporządkować i praktycznie zwykły członek jest wykorzystywany, aby pokazać sile grupy dzięki której jakieś mendy robią zyski.
Chciałbym tez przypomnieć, ze wielu tu przyklaskiwalo opcji przejęcia Interu przez Araba, który zlecił zabójstwo bodaj dziennikarza. Także tego…
Ciężko sobie wyobrazić żeby taka działalność nie dotykała zwykłych ludzi. Zwasze działalność gangów i mafii choćby nie wiem jaką sobie dorabiały ideologię odbija się na zwykłych ludziach.
Proszę nie promować takich artykułów
No cóż...szkoda, że kibic Interu, ale człowiekiem to za dobrym raczej nie był.