
Wiceprezes Interu Javier Zanetti powiedział, że "to przyjemność" mieć Roberto Manciniego z powrotem na ławce trenerskiej. Rozmowa toczyła się w większości na tematy związane z samym zawodnikiem. Przedstawiamy pełny, przetłumaczony wywiad Il Capitano dla Corriere della Sera.
- To wielka przyjemność mieć Mancio z powrotem. Byłem jego kapitanem, kiedy zaczęliśmy wygrywać trofea.
O relacji do Mediolanu od momentu przybycia w 1995 roku: - Padał deszcz. Natychmiast wynajęliśmy samochód i udaliśmy się pod Stadio Giuseppe Meazza. Było zamknięte, więc po prostu chodziłem wokół niego przez godzinę czy dwie, patrząc na nie co chwilę i łapiąc coraz więcej emocji. Byłem wzruszony do łez razem z moim ojcem i matką, którzy towarzyszyli mi w Mediolanie. Najpierw zatrzymaliśmy się w hotelu Carlton w Via Senato, potem znaleźliśmy dom niedaleko od Appiano Gentile, więc mogłem być blisko obozu szkoleniowego.
Zanetti zawsze koncentrował się na dyscyplinie, ciężkiej pracy i całkowicie uniknął skandali.
- Tak naprawdę to nigdy nie zrobiłem niczego szalonego. No chyba, że liczymy zakup pierwszej restauracji. Poszedłem do Gaucho z Guglielminpietro, innym argentyńskim zawodnikiem Interu, ale jedzenie nie było tam argentyńskie. Dowiedzieliśmy się, że właścicielem był, z całym szacunkiem, Meksykanin. Chcieliśmy zainwestować trochę pieniędzy, więc zaproponowałem, że kupię ten budynek.
Zanetti razem z Cambiasso jest właścicielem restauracji Botinero w Mediolanie.
Pomimo zakończenia kariery Il Capitano nadal grywa z przyjaciółmi na boisku Triestina w Novarze.
- Często jeżdżę w góry do Duomo, razem z Morattim lub z moimi dziećmi. Modlę się i idę na dach. Nowe wieżowce są ładne, ale tak naprawdę nie pasują do klasycznego spojrzenia na panoramę Mediolanu.
Zanetti na koniec wywiadu został zapytany o zawodników, których napotkał na swojej drodze.
- Najtwardszy przeciwnik do minięcia? Zidane. Najlepszy ze wszystkich? Ronaldo. Nasi przeciwnicy próbowali go złamać, ale nie mogli go dostać. Był spektakularny.
Komentarze (3)